Archiwum miesięczne: Październik 2011

IBM – najstarszy trwający program telepracy

Firma: IBM

IBMJedna z największych firm informatycznych na świecie, która w 2008 zatrudniała prawie 400 tys. pracowników. Powstała w 1911. IBM zajmuje się usługami konsultingowymi, oprogramowaniem i hardwarem. W 2008 obroty firmy przekroczyły 100 miliardów USD, a dochody sięgnęły do 16,7 miliarda USD

Omawiany okres: 1978-2009

Dlaczego telepraca?: W 1978 IBM przeprowadził badania, z których wynikało, że w najbliższych latach rynek dotknie niedostatek wykwalifikowanych programistów i inżynierów od elektroniki, czyli pracowników, którzy są szczególnie istotni dla rozwoju takich firm jak IBM. Ponadto te same badania wykazały, że ci inżynierowie najczęściej wiążą się z osobami, dla których także ważna jest kariera. Wynikało z tego, że dla tych ludzi istotne jest osiągnięcie równowagi na linii praca-rodzina. Dział HR rozpoczął więc zgłębienie zagadnienia wstawiania terminali do domów pracowników.

Równocześnie w 1979 w jednym z oddziałów IBM w Kalifornii spadały morale załogi, ponieważ programiści nie wyrabiali się z terminami, z powodu trudności z dotarciem na czas do mainframe’a w laboratorium. W odpowiedzi na ten problem, w domach pięciu pracowników zainstalowano terminale.

W tym samym czasie, bez wiedzy menedżerów z Kalifornii, rewolucja odbywała się także na Wschodnim Wybrzeżu, gdzie z podobnych powodów zainstalowano ponad 20 terminali w domach pracowników.

Przebieg wdrożenia: Badania IBM dot. rynku pracowników IT w 1978 oraz spontaniczne programy pracy zdalnej w 1979, przerodziły się w znaczący ruch i w 1983 już 2000 pracowników IBM pracowało z domu. Rozwoju telepracy towarzyszył postęp technologiczny – terminale były zastępowane przez komputery osobiste. Kolejny przełom nastąpił w 1992, kiedy powstał pierwszy laptop IBM Thinkpad.

Na początku lat 90-tych IBM nastawił się na przetrwanie. Na szczycie listy priorytetów ówczesnego dyrektora wykonawczego Lou Gerstnera było obniżenie kosztów i reorganizacja. IBM posiadał lub wynajmował powierzchnie biurowe o powierzchni przekraczającej 17 milionów metrów kwadratowych. Była to kolejna przesłanka do popularyzacji telepracy.

W 1992 interdyscyplinarny zespół  składający się z przedstawicieli sprzedaży, nieruchomości, technologii, finansów i HR zidentyfikowała wszystkie zagadnienia związane z telepracą w IBM. Efektem ich pracy było wdrożenie pierwszego programu pilotażowego w jednym z działów sprzedaży. Trwało to 8 miesiące. W ciągu następnego roku skrócono cykl i wdrożono program w kolejnych czterech oddziałach. Każdy program niósł kolejne doświadczenie i dlatego w 1995 udało się wdrożyć telepracę we wszystkich działach sprzedaży w USA w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Po sukcesie w departamencie sprzedaży, program telepracy został rozszerzony o pozostałe jednostki organizacyjne firmy.

W 1995 było już 10 000 pracowników mobilnych w IBM oraz zlikwidowana część powierzchni biurowej. Zwrot z inwestycji osiągnięto już w pierwszym roku. Koszt wdrożenia telepracy wyniósł 41,5 milionów USD, a oszczędności wyniosły 75 mln USD. Z perspektyw IBM to był dopiero początek, bo 3 lata później już 88 000 pracowników pracowało zdalnie!

Efekty:

  • Od 1995 IBM zredukował powierzchnię biurową o ponad 7 milionów metrów kwadratowych, z tego ponad połowa to były nieruchomości należące do IBM, które zostały sprzedane z 1,9 miliarda USD. Coroczne oszczędności na najmie w USA wyniosły 100 mln USD i przynajmniej tyle samo w Europie.
  • W 2009 40% z 386 tys. pracowników ze 173 krajów nie posiadała biura.
  • Między 1990 a 2005 IBM uniknął emisji prawie 9 milinów ton sześciennych CO2 dzięki pracy mobilnej poprzez oszczędność 17,2 miliarda kWh elektryczności.
  • Na samej energii w 2005 zaoszczędzono 22,9 mln USD
  • W 2007 w samych Stanach Zjednoczonych program pracy z domu umożliwił ograniczyć zużycie paliwa pracowników IBM o 5 milionów galonów, a to sprawiło, że nie zostało wyemitowane do atmosfery 450 tys. ton CO2

Komentarz: Zarówno początki programu telepracy, jak i jego ewolucja są imponujące. Pragnę zaznaczyć, że pierwsze doświadczenia IBM z pracą zdalną zdobył jeszcze pod koniec lat 70-tych XX wieku, czyli kiedy technologia była znacznie mniej przystosowana do pracy mobilnej. Efekty programu telepracy w IBM także robią wrażenie. Zauważmy, że do telepracy IBM popchnęła na początku inicjatywa samych pracowników, która była poparta badania naukowymi. Ale dopiero zaangażowanie kierownictwa pozwoliło rozwinąć telepracę w IBM do takiego poziomu. Mimo, że IBM to była i jest czołowa firma technologiczna na świecie, to wdrożenie telepracy w latach 70-tych i 80-tych było dla nich trudniejsze niż wdrożenie programu pracy zdalnej obecnie przez firmy spoza branży IT. Technologia od tamtej pory tak się rozwinęła, że każde przedsiębiorstwo może śmiało wdrażać telepracę. Potwierdza to jedynie smutny fakt, że nie technologia jest barierą, lecz mentalność kierownictwa.

Źródła:
http://www-01.ibm.com/industries/government/ieg/pdf/working_outside_the_box.pdf
http://pl.wikipedia.org/wiki/International_Business_Machines_Corporation

HP – udało się dzięki zaangażowaniu CEO

Firma: Hewlett-Packard

HPJedna z największych producentów drukarek, laptopów, komputerów osobistych i innego sprzętu biurowego na świecie. Historia firmy sięga 1939. O wielkości HP świadczy to, że w 2010 jej obroty przekroczyły 125 miliardów USD, a zysk wyniósł prawie 9 miliardów.

Omawiany okres: 1994-1999

Dlaczego telepraca?: Kierownictwu HP przyświecało wiele celów wdrożenia telepracy m.in.: zatrzymanie najbardziej wartościowych pracowników poprzez zwiększenie elastyczności na linii praca-życie osobiste, gotowość na katastrofy, oszczędności w kosztach biurowych i wyższy poziom obsługi globalnych klientów przez elastyczność w lokacji do pracy i godzin pracy.

Przebieg wdrożenia: Ówczesny dyrektor wykonawczy HP Lew Platt osobiście doświadczył problemów godzenia życia osobistego z pracą, ponieważ wcześniej zmarła jego żona, a na jego barki spadła opieka nad dwoma córkami. Był to jeden z powodów, dla których Platt bardzo poważnie traktował umożliwienie pracownikom HP osiągnięcie zdrowej równowagi między pracą, a życiem osobistym. Jedną z kilku inicjatyw był program telepracy, który został formalnie wprowadzony w 1994. Od 1995 z kolei załoga była regularnie ankietowana nt. satysfakcji z pracy i work-life balance.

Jeśli pracownik zgłasza chęć udziału w programie telepracy, interaktywny formularz składający się z 7 pytań, ma pomóc ustalić, jak telepraca pracownika jest zgodna z biznesową potrzebą HP oraz uczula przełożonego, jak będzie oceniał rezultaty pracy przyszłego telepracownika.

Nad wszystkim telepracownikami czuwał dział IT, która zapewnia technologiczne wsparcie. Ponadto dział Zdrowia i Bezpieczeństwa gwarantował sobie prawo wizyty w domu telepracownika, by sprawdzić, czy pomieszczenia zapewniają odpowiedni standard do pracy i są wystarczająco ergonomiczne.

Koszty przygotowania jednego stanowiska pracy z domu telepracownika wahały się od 0 do 5000 USD w zależności od potrzeb i wymiaru czasu telepracy. Każda decyzja była poprzedzona analizą kosztów i przychodów, więc nawet koszt 5000 USD był ponoszony, tylko kiedy HP było pewne, że się to zwróci.

Z 68 000 pracowników HP w tamtym okresie od 6 do 10% telepracowało z domu co najmniej jeden dzień w tygodniu. 550 pracowników stosowało telepracę permanentną.

Efekty:

  • Rotacja załogi w większości zakładów pozostała stała lub się zmniejszyła. Było to szczególnie ważne dla HP, ponieważ koszt rekrutacji jednego pracownika wynosił średnio jego roczną pensję. Tym bardziej zmniejszenie rotacji było kluczowe wśród wysoko wykwalifikowanych inżynierów.
  • 85% telepracowników wskazało, że dzięki telepracy wzrosła ich produktywność
  • Oszczędności kosztów biurowych, dzięki koncepcji „hot desks”
  • Telepraca stała się częścią strategii HP w ramach reagowania na kataklizmy i katastrofy

Komentarz: HP to olbrzymia korporacja, w której program telepracy musi być  sformalizowany. Jednak właśnie w tak dużych firmach widać wyraźnie korzyści wynikające ze spadku rotacji oraz oszczędności na kosztach biurowych. W takim układzie dowodzenie wzrostu produktywności jest drugorzędne, ponieważ korzyści telepracy są od razu widoczne w rachunku zysków i strat. W mikro- i małych przedsiębiorstwach spadek rotacji oraz zmniejszenie kosztów biurowych mogą nie wystąpić lub rozłożyć się w tak długim okresie, że nie będą widoczne. Na pewno HP o tyle łatwiej było wdrożyć telepracę z dwóch kluczowych powodów: po pierwsze obecny szef był jej gorącym zwolennikiem, co wynikało z jego prywatnych doświadczeń, a sama firma zajmuje się technologią, więc koszty opracowania dostępu zdalnego nie stanowiły problemu.

Źródło:

http://www.commuterchallenge.org/cc/cshp.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/Hewlett-Packard

 

Nortel – duże oszczędności dzięki telepracy

Firma: Nortel Networks

Omawiany okres: 1994 – 2004

Przebieg:

nortel logoOkoło 65% pracowników Nortela regularnie uzyskiwało bezpieczny dostęp w 2004 do systemów korporacyjnych (intranetu, emaila, folderów, aplikacji biznesowych) za pomocą swoich służbowych laptopów niezależnie od lokacji. Szacowało się, że w 2004 aż 8% wszystkich zatrudnionych pracowało na zasadzie telepracy permanentnej.

Efekty:

  • 15% wzrost produktywności odnotowany przez telepracowników
  • Większa satysfakcja z pracy o 11% wśród telepracowników w porównaniu do całej populacji zatrudnionych
  • Oszczędności w postaci 22 mln dolarów rocznie na mniejszych kosztach najmu i utrzymania biura
  • Szacowane oszczędności w wysokości 18 mln dolarów rocznie na rachunkach telefonicznych, dzięki telefonii VoIP
  • Elastyczna organizacja, która zapewniła kontynuacje działalności firmy nawet w przypadku kataklizmów lub ataków terrorystycznych

Komentarz: Wdrożenie telepracy było naturalne w przypadku Nortel, ponieważ była to firma, która specjalizowała się w rozwiązaniach telefonii IP. W ich przypadku było więc to pożądane z marketingowe punktu widzenia. Telepraca nie uchroniła firmy od problemów finansowych, w których się znalazła. Świadczy to, o tym, że praca zdalna choć niewątpliwie może pomóc, to nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy firmy. Dlatego zaleca się wdrożenie telepracy jeszcze przed pojawieniem się kryzysu w firmie w celach prewencyjnych.

Źródło: Raport „Telework for Australian Employees and Businesses”

Siemens Nixdorf – przeprowadzka okazją do telepracy

Firma: Siemens Nixdorf Informationssysteme (obecnie Wincor Nixdorf)

siemensnixdorfNiemiecka firma powstała w 1990 w wyniku połączenia firmy Nixdorf Computer AG oraz jednej z dywizji Siemens’a . Była jedną z największych firm IT w Europie, aż do podziału pod koniec lat 90-tych XX wieku na firmy: Fujitsu Siemens Computers oraz Wincor Nixdorf. Case study dotyczy szwedzkiego oddziału firmy.

Początek programu: XII 1994

Dlaczego telepraca?: Siemens Nixdorf Informationssysteme Sweden (SNI Sweden) miało po raz kolejny zmienić siedzibę, tym razem w północne rejonu Sztokholmu. Kierownictwo było świadome, że w wyniku poprzedniej przeprowadzki odeszło 25% wykwalifikowanej załogi. By zmniejszyć wskaźnik odejść firma zdecydowała się na wdrożenie telepracy.

Wdrożenie: Z powodu przeprowadzki pracownicy zostali najpierw poproszeni o uporządkowanie swojej dokumentacji, by mieściła się w maksymalnie dwóch niewielkich pojemnikach, a także o wyrzucenie reszty jako makulatury. Nowe biuro okazało się zupełnie innym środowiskiem pracy. Przestrzeń została podzielona na apartamenty, a dokumenty znalazły swoje miejsce w ruchomych wózkach z segregatorami. Równocześnie wszyscy pracownicy zostali wyposażeni w komputer, modem, telefon komórkowy i dodatkową stacjonarną linię telefoniczną w domu. Całość została włączona w integralny system komunikacyjny, który automatycznie lokalizował pracowników. Gdy pracownik docierał do biura wybierał stanowisko komputerowe, a swoje dokumenty dowoził na ruchomym wózku. Trzy lata później 80% załogi telepracowała w wymiarze od 1 do 4 dni w tygodniu. W 1997 utworzono specjalne Centrum Kompetencji Telepracy, które miało nadzorować rozwój pracy zdalnej w firmie.

Efekty: Koszty SNI Sweden spadły o 25 tys. USD na pracownika, a szwedzki oddział został wyróżniony przez Króla Szwecji, Karola Gustawa XVI w 1997 główną nagrodą w konkursie na najbardziej innowacyjne projekty wykorzystujące nowoczesne technologie informatyczne.

Komentarz: Wprowadzenie telepracy w SNI Sweden zostało podyktowane faktyczną potrzebą, jaką była chęć zatrzymania pracowników, którzy mogą odejść w wyniku przeprowadzki, co też miało miejsce wcześniej. Firma i tak szykowała się do zmiany (przeprowadzka), a poprzednie negatywne doświadczenia skłoniły ją do szukania rozwiązań. Była to więc komfortowa sytuacja do rozpoczęcia stosowania pracy zdalnej, ponieważ możliwość pracy z domu miało łagodzić skutki zmiany siedziby. Znaczniej trudniej zdecydować się na wdrożenie telepracy bez dodatkowych czynników zewnętrznych. Widać zatem w tym przypadku pewną sugestię, że warto zastanowić się nad pracę zdalną przy okazji innych zmian, które dotkną przedsiębiorstwo. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że w przypadku Siemens Nixdorf Informationssysteme implementacja telepracy była znacznie łatwiejsza, ponieważ była to specjalistyczna firma IT, dla której technologia nie stanowiła żadnej bariery, a co najwyżej wyzwanie (w końcu wypracowane rozwiązanie można było później sprzedać). W firmach, które nie zajmują się technologią, praca zdalna może wydawać się trudniejsza do wprowadzenia.

Źródła:
Poradnik „Prowadzenie działalności biznesowej z wykorzystaniem telepracy”
http://en.wikipedia.org/wiki/Siemens_Nixdorf_Informationssysteme
http://www.telecompaper.com/news/siemens-nixdorf-sets-up-telework-competence-centre

Wywiad z Jackiem Nillesem w NetworkWorld z 2007

Wywiad pierwotnie ukazał się w NetworkWorld.com w 2007 i nosił tytuł „Ojciec teledojazdów Jack Nilles mówi, że bezpieczeństwo i zarządzanie pracownikami zdalnymi pozostają dużą przeszkodą”. Autorką pierwotnego wywiadu jest Jennifer Mears. Tym, którzy nie wiedzą polecam lekturę, kim jest Jack Nilles. Poniżej znajduje się tłumaczenie oryginalnego wywiadu.

Jennifer Mears: Ukuł Pan pojęcia teledojazdy i telepraca w 1973. Z perspektywy technologii, ówczesny świat znacznie różnił się od obecnego. Jak definiował Pan te pojęcia? Na co Pan zwracał uwagę?

Jack NillesJack Nilles: Podstawowa definicja jest w dużej mierze taka sama. Sposób, w jaki do tego doszedłem, pracując wówczas jako naukowiec specjalizujący się w rakietach kosmicznych, można ująć następująco: spędzałem czas próbując odkryć jak wykorzystać technologię kosmiczną do bardziej przyziemnych spraw. Pewnego razu rozmawiałem z planistą miejskim, który mnie spytał „Jeśli potrafiliście wysłać człowieka na księżyc, dlaczego nie możecie czegoś poradzić na korki? Dlaczego nie sprawilibyście, by ludzie pracowali z domu albo miejsca zamieszkania, zamiast zapychać drogi i robić nam problemu przy projektowaniu autostrad?” Pomyślałem, że to bardzo ciekawa idea, więc zacząłem myśleć nad fundamentalnym problemem korków ulicznych i dokonałem analizy sytuacji. Okazało się, że dużą przyczyną korków są osoby, które dojeżdżają lub wracają z pracy. Jeśli przyjrzyjmy się strukturze siły roboczej, zauważymy, że 40% stanowią pracownicy wiedzy. Kolejne pytanie brzmi – co oni robią jako pracownicy wiedzy? Cóż, dojeżdżają do biura biorą telefon i dzwonią do kogoś, kto znajduje się gdzie indziej. Jaki w tym cel? Po co muszą wsiadać do samochodu i dokądś jechać, by to zrobić? Dlaczego by nie spróbować  zastąpić codzienne dojeżdżanie w tą i w tamtą do pracy i sprawdzić, czy ta zmiana jest efektywna, czy też nie?

Ostatecznie zrezygnował Pan z posady dla rządu federalnego, by pracować nad tym problemem w Uniwersytecie Południowej Kalifornii (University of Southern California, USC). Na jakie szczególne obszary zwracał Pan uwagę na tym początkowym stadium?

Stawiałem sobie pytanie – czy to możliwe? Kiedy zacząłem o tym myśleć, problem polegał na wyszukaniu jakiegoś elastycznego punktu komunikacyjnego, który szedłby do domu pracownika lub w pobliże jego miejsca zamieszkania, zamiast koncentrować wszystko w biurze w centrum. W 1973 rozpocząłem program w USC z grantem naukowym od National Science Foundation. USC miało masę kontaktów w świecie biznesu, więc udało się uzgodnić z pewną firmą ubezpieczeniową, by przetestować całą ideę. Omawiana firma ubezpieczeniowa nie przejmowała się zbytnio tym szalonym pomysłem zastąpienia transportu telekomunikacją. Interesowało ich natomiast zmniejszenie rotacji załogi, która wynosiła 33% w skali roku. Co roku musieli zatrudniać nowych pracowników, z czego większość stanowili pracownicy wprowadzający dane (data entry workers). Ponadto ich budynki w centrum Los Angeles stawały się za drogie i rozglądali się ze lepszą nieruchomością w innym miejscu. Powiedział do nich „Spójrzcie, dlaczego nie otworzycie kilku biur w pobliżu miejsc zamieszkania waszych przyszłych pracowników?”. Rozwiązało to kilka problemów, jednym z nich było to, że w tamtych czasach byłoby za drogo, by pracownicy pracowali z domu na komputerach, ponieważ technologia opierała się na głupich terminalach, które były podłączone przez 300 baudowy model do komputera centralnego (mainframe). Ponadto rachunki telefoniczne byłyby znacznie wyższe, więc koszty przewyższyłyby korzyści.  Ale jeśli sprawisz, że pracownicy docierają do pracy pieszo luib na rowerze do lokalnego biura, które nazywamy biurem satelickim, mogliby korzystać z minikomputerów lokalnie jako koncentrator i wykonywać wszystkie obowiązki służbowe dotyczące wprowadzania danych na lokalnej maszynie, która by ściągała i wysyłała je do głównego komputera w centralnym biurze kilka razy dziennie lub w nocy. To rozwiązało problem, więc ta firma ubezpieczeniowa się zgodziła i wszystko się sprawdziło.

Produktywność tych pracowników wzrosła o 18%, rotacja spadła do zera, a koszty utrzymania biura drastycznie zmalały, a wszystko działało dobrze. Podczas okresu trwania tego programu nazywaliśmy go Projektem Telekomunikacyjno-Transportowej Zamiany. Kiedy próbowałem wyjaśnić ludziom, czym się zajmuję i powoływałem się na tą nazwę, ich oczy robiły się wielkie. Stwierdziłem, że muszę pomyśleć o bardziej chwytliwej nazwie dla celów marketingowych. Mówiliśmy o telekomunikacji i dojazdach, więc dlaczego nie połączyć by tych słów i stworzyć „teledojazdy”?

Czyli w tamtych czasach, kiedy mówił Pan o teledojazdach, chodziło o pracę w biurach satelickich?

Tak, ponieważ technologia nie umożliwiała jeszcze pracy w domu.

Czy miał Pan wizję, że w końcu teledojazdy opierałyby się na pracy z domu?

Tak, to zawsze był jeden z wielu celów. I wtedy pojawiły się komputery osobiste. Problem z głupimi terminalami polegał na tym, że należało pracować tam, gdzie jest terminal i wszystkie materiały referencyjne. W przypadku peceta biuro możesz mieć gdziekolwiek znajduje się komputer. Ponadto nie ma potrzeby, by każdy komputer był podłączony do mainframe’u. To przyniosło znaczącą zmianę, jeśli chodzi o lokacje, z których telepraca jest możliwa.

Czy uważa Pan, że sprawy się rozwijają w firmach stosujących telepracą, tak jak Pan oczekiwał?

Na początku rozwój telepracy był znacznie wolniejszy niż oczekiwałem, ponieważ nie doceniłem znaczenia bezwładu decyzyjnego w tych firmach, a w szczególności niechęci po stronie menedżerów średniego szczebla do zmian organizacyjnych. To było i nadal jest największą barierą rozwoju telepracy.

Dlaczego tak się dzieje? Czy to strach, który opiera się na myśleniu „jeśli nie widzę pracownika, to na pewno nie pracuje”?

Większość ludzie względnie nie ma pojęcia o aspektach interakcji międzyludzkiej, czy technikach nadzoru potrzebnych, by być dobrym kierownikiem. Pokutuje przeświadczenie, że jeśli wszyscy są w biurze to menedżer może się przejść po firmie i poobserwować pracowników, a kiedy dostrzeże, że się obijają, będzie mógł interweniować. Zaczęliśmy inwestować w nowy system zarządzania, który mówi, że kadra kierownicza musi dojść do porozumienia z załogą, która określa obowiązki pracowników oraz narzędzia, których potrzebują, by je wypełnić. Obie strony uzgadniają, jakich wyników oczekują oraz według jakich kryteriów praca będzie oceniana. Po tych ustaleniach, najlepsze co menedżer może zrobić, to nie przeszkadzać podwładnym. Dzięki takiemu podejściu, od teraz pracownicy ponoszą większą odpowiedzialność za rezultaty ich pracy. Dla kierownika nie ma różnicy, gdzie znajdują się podwładni i kiedy faktycznie wykonują swoją pracę.

To trudne, by trafić z tym przekazem do menedżerów, ale to naprawdę działa. To stanowi klucz do udanej i skutecznej telepracy. Kiedy mamy do czynienia z programami wdrożenia pracy zdalnej, które zakończyły się porażką, to najczęściej ich przyczynami było niezrozumienia tego nowego podejścia do zarządzania, brak szkoleń i problemy techniczne.

Druga strona medalu dotyczy aspektu technologicznego. Jeśli firma planuje stosować pracę zdalną, technologia nie może stanowić bariery i ma umożliwiać łatwą komunikację. Kierownictwo musi podkreślić, że komunikacja z telepracownikami musi tak samo prosta, jak pójście do pokoju obok.

Więc o czym powinny pomyśleć przedsiębiorstwa w związku z wdrożeniem telepracy, jeśli chodzi o ich sieci i infrastrukturę techniczną?

Kluczowe zagadnienie, które spędza sen z powiek osób odpowiadających za IT jest dostęp zdalny. Ale firmy równocześnie coraz częściej zatrudniają pracowników mobilnych np. przedstawicieli handlowych w terenie, więc ostatecznie jest to problem, który dotyczy większości biznesów. Jak utrzymać bezpieczeństwo, jak zadbać o to, by dzieci telepracowników nie instalowały wirusów w sieci – to pytania, które zadają sobie również te firmy, które nie stosują telepracy.

Między telepracą a oddziałami firm w innych regionach jest wiele podobieństw. Zagadnienia technologiczne są takie same: małe grupy osób, brak kadry IT w oddziale, a firma musi zapewnić na tyle bezpieczny system, by ci ludzie mogli mieć do niego dostęp. Kiedy już się uda to zrobić, pojawia się problem zarządzania telezespołem. Oba tematy są ze sobą powiązane. Z mojego doświadczenia przytoczę krótką historię: mieliśmy jeden program, w którym ustawiliśmy dostęp zdalnych dla wielu osób odpowiedzialnych za wprowadzanie danych medycznych. Telepracownicy byli rozsiani po różnych miastach i korzystali z linii DSL. Problem polegał na tym, że w różnych miastach switche DSL się ze sobą nie komunikowały. W efekcie przez 3 miesiące ci pracownicy zamiast pracować zdalnie, próbowali nawiązać połączenie. Dlatego technologia jest ważna.

Właśnie, nawet dziś istnieją takie rejony USA, gdzie brakuje szerokopasmowego dostępu do Internetu, a zakładam, że jest on potrzebny do telepracy.

Jeśli posiadasz dostęp po kablu, który wspiera szerokopasmowy dostęp, to już w zasadzie problem jest rozwiązany. Pozostaje pytanie jak ustawić wirtualną sieć prywatną (VPN), by Twoi pracownicy zostali do tego podłączeni oraz jak zapewnić aktualną ochronę antywirusową i regularne aktualizacje systemu operacyjnego.

To brzmi tak, jak gdyby każda firma już posiadała odpowiednią technologię do korzystania z pracy zdalnej.

Tak, dokładnie, zauważyliśmy już 30 lat temu, że technologia nie jest problemem, a na pewno nie stanowi fundamentalnej bariery do wdrożenia telepracy. Nastawienie kierownictwa stanowi najpoważniejszą przeszkodę.

Nawiązując do tego, mój kolega napisał artykuł o tym, że agencje federalne zostały zobligowane do wspierania telepracy, ale większość kadry kierowniczej nawet nie była świadoma, że ich agencje już oferują opcje telepracy.

To ta sama sprawa, podejście w stylu „nie mam zamiaru mówić o tym ludziom, ponieważ będę odpowiedzialny, jeśli pojawią się jakieś problemy”.

Ale przecież agencje rządowe powinny być prekursorami tego wszystkiego.

Jednym z podstawowych wymagań, kiedy idziemy do organizacji wdrożyć telepracę, jest to, że szef firmy nie tylko ma podejście do pracy “OK, możemy spróbować”, lecz jest jej faktycznym zwolennikiem. To jest krok pierwszy. Krokiem drugim jest dostosowanie systemu nagród w organizacji, by telepraca była wspierana. Chodzi o takie drakońskie środki, które uniemożliwiają awans osobie, która nie może się dostosować do nowego sposobu działania organizacji. Jeśli firma nie jest pewna, by od razu wdrożyć telepracą w całym przedsiębiorstwie, wówczas wdrażamy pracę zdalną np. w jednym dziale, ale tu znowu jego zwierzchnik musi być entuzjastycznie nastawiony do telepracy.

Chcemy tworzyć historie sukcesu poprzez wybieranie odpowiednich nadzorców. Dążymy do tego, by wszyscy byli ochotnikami, ponieważ to ważne. Kiedy wdrożenie jest wyraźnie udane, wówczas ryzyko porażki oraz wrażenie porażki ulatniają się. Ludzie zauważają, że telepraca jest możliwa nawet w ich organizacji, a przeświadczenie, że dostosowanie się do nowych zasad sprzyja w awansie rozprzestrzenia się po całej organizacji. Mieliśmy do czynienia z kilkoma firmami z listy Fortune 100 w połowie lat 80-tych, które z początku były całkiem niechętne, ale kiedy odnotowali milionowe oszczędność oraz wzrost produktywności, przekonywali się do telepracy, choć czasem trwało to nawet kilka lat. Robimy prognozy, ale najtrudniejsze jest oszacowanie niechęci kadry zarządzającej. Według moich szacunków pod koniec 2007 powinno być 30 milionów telepracowników w USA. Może nawet 35 milionów.

Jak można to porównać? Ile było telepracowników 5 lat wcześniej?

W 2002, może 24 milion. Więc mówimy o wzroście nawet o 10 milionów.

Więc stale rośnie?

Tak. Wskaźnik wzrostu obecnie wynosi 1-2 miliony telepracowników rocznie. Powoli, w miarę jak firmy będą zdobywały doświadczenie, liczba dni w tygodniu przeznaczonych dla danego zatrudnionego na telepracę będzie rosła. Tych 30+ milionów telepracowników pracuje poza zakładem pracy średnio 2 dni w tygodniu. Jeden z podstawowych argumentów na rzecz telepracy naprzemiennej brzmi: jeśli widzisz pracownika średnio 3 dni w tygodniu, to jednak przez większość czasu widzisz, czy pracuje, czy też nie.

Firmy, które pozwalają swoim pracownikom na telepracę na 2-3 dni w tygodniu, nadal zauważają spadek kosztów. Jak to się dzieje?

Weźmy np. IBM. W firmie większość pracowników nie ma przypisanych biurek, a rezerwują je wyłącznie na dni, kiedy będą w biurze. Pracownicy zabierają ze sobą laptopy i mają ze sobą swoje biuro, gdziekolwiek się znajdą. Głównym powodem, dlaczego ludzie w ogóle przyjeżdżają do biura, są najczęściej spotkania. Należy zmienić nastawienie ludzi do pracy. Po co właściwie mają przyjeżdżać do biura? By skorzystać ze specjalistycznego sprzętu, na który nie mogą sobie pozwolić w domu; by zabrać dokumenty; by udać się na spotkanie. Proponujemy nawet takie przeprojektowanie biura, by było w nim więcej sal konferencyjnych kosztem stanowisk do pracy. Jeśli musisz coś zrobić samodzielnie przed komputerem, po co masz wsiadać w samochód i jechać do biura, by to zrobić? Radzę rozdzielić obowiązki służbowe na zależne i niezależne od lokacji.

Czy uważa Pan, że program telepracy w IBM jest dobry?

Tak, jest całkiem dobry. Rozmawiam z menedżerami IBM, o których nastawienie się tak zmieniło, że teraz się dziwią, kiedy widzą kogoś w biurze.

Sądzę, że ludzie po prostu chcą społecznej interakcji.

W istocie. Ludzie potrzebują przynajmniej od czasu do czasu kontaktu twarzą w twarz. Społeczna interakcja jest istotna. Robiliśmy testy podczas programów demonstracyjnych, które czasem trwały nawet po 3 lata, by sprawdzić, co się będzie zmieniać. W 1973 mieliśmy naprawdę długą listę zwaną „Rzeczy, Które Mogą Pójść Źle”. Zawierała ryzyko izolacji jednostki, spadku produktywności, a nawet wzrost rozwodów i przyrostu naturalnego. W rzeczywistości bardzo mało naszych obawach okazało się uzasadnionych. Niemniej telekierownik musi zadbać o to, by ludzie komunikowali się ze sobą efektywnie.

Wspomniał Pan wiele o zarządzanie, ale czy posiada Pan konkretną listę rzeczy, które należy w szczególności brać pod uwagę podczas zarządzania telepracownikami?

Cóż, po pierwsze należy zarządzać przez realne cele, a co najmniej rezultaty pracy. Ale punkt numer 2 na liście mówiłby, że naprawdę należy podporządkować się punktowi pierwszemu. Menedżer musi ustawić transparentne cele i określić kryteria oceny, a następnie pozwolić podwładnym pracować. Należy także podtrzymywać kontakt z pracownikami. Trzeba być świadomym, że pracownicy poza biurem zastanawiają, co się dzieje w firmie.

Upłynęło 34 lata od kiedy zajął się Pan telepracą? Czy coś Pana zaskoczyło, jeśli chodzi o ewolucję pracy zdalnej?

Nic w odniesieniu od kluczowych zagadnień telepracy. Dużym zaskoczeniem było to, że rozwój telepracy jest znacznie wolniejszy niż przypuszczałem. Ale wszystko dalej idzie do przodu. Rewolucje kulturowe zachodzą wolniej niż te technologiczne.

Z początku główne przesłanki telepracy dotyczyły środowiska.

Byłem naprawdę zmartwiony na początku lat 70-tych zużyciem energii i jego wpływem na globalne zmiany klimatem. Teraz, po 30 latach, do ludzi też to dochodzi.

Jeśli mowa o niespodziankach, był artykuł w Network World o mężczyźnie, który wygospodarował sobie miejsce specjalnie do telepracy nago. Czy Pan to czytał?

Nie, ale to działa.

Czy jest to rzecz, której Pan się spodziewał?

Cóż, osobiście tego próbowałem. Kiedyś poprowadziłem wykład będąc ubrany tylko w koszulę. Słuchacze przebywali w Europie, a ja w moim domu w USA, a wykład był transmitowany przez wideo on-line. U mnie było 2 godziny po północy, a u nich godzinę przed południem. Z punktu widzenia słuchaczy wyglądałem, jakbym był ubrany w standardowy ubiór służbowy.

Więc z Pańskiej perspektywy, choć to może być największy koszmar korporacji, które nie chciałaby, by ludzie pracowali w pidżamie lub nago, ale to naprawdę wyzwalająca rzecz dla pracowników, wszystko jest OK. dopóki pracownicy właściwie wypełniają swoje zadanie i realizują przedstawiane przez nimi cele.

Chodzi o to, że jeśli pracownicy dostarczają dobre wyniki, co to obchodzi przełożonych, jak byli ubrani podczas pracy? To zupełnie inna sprawa, gdyby mieli spotykać się nago z klientami. Ale jeśli nie mają bezpośredniego kontaktu z innego, to co za różnica?

Jaki odsetek zatrudnionych telepracuje,a jaki odsetek firm stosuje telepracę?

Zaprzestałem liczyć odsetek firm, które stosują telepracę. Prawdopodobnie jest większy wśród mały przedsiębiorstw w porównaniu do tych średniej wielkości. Duże firmy z listy Fortune mają tendencję do posiadania wielu telepracowników. To po prostu niemożliwe, by dysponować dobrymi danymi. Jeśli się spyta osobę odpowiedzialną za HR o liczbę telepracowników, odpowie „nie wiem”. Kierownik biura prawdopodobnie będzie miał lepsze pojęcie, ponieważ zauważy, że od 15 lat firma wynajmuje tą samą powierzchnię, a pracuje w niej 4 razy więcej pracowników, więc coś się musi dziać. Dane, które są potrzebne, by odpowiedzieć na Pani pytanie, nie są udostępniane przez firmy.

Czy teledojazdy źle się kojarzą i firmy nie chcą używać tego słowa, mimo że ich zatrudnieni telepracują?

Przedstawię przykładową konwersację z niektórymi kierownikami. “Nie chcemy teledojazdów w naszej firmie”. Dlaczego nie?. „Po prostu nie chcemy”. Czy wiecie co to są teledojazdy? “To coś złego”. Dlatego stworzyliśmy szersze pojęcie, jakim jest telepraca. Teledojazdy to forma telepracy. Telepraca lepiej brzmi dla prezesów firm, ponieważ zawiera słowo “praca”. Nie obchodzą ich dojazdy, ale praca jest czymś, co ich interesuje.

Czyli używa Pan częściej słowa “telepraca”? Czy „teledojazdy” wypadają z łask?

Tak, moja ostatnia książka w końcu ma w tytule „Telepraca”. Ale nadal większość telepracowników teledojeżdża.

Patrząc w przyszłość, jak Pan przewiduje ewolucję teledojazdów i telepracy? Czy sądzi Pan, że liczba telepracowników będzie teraz szybciej rosła?

Sądzę, że liczba pracowników zdalnych będzie rosła w tempie 10% rocznie. Szerokopasmowy dostęp do Internetu ucina coraz więcej argumentów przeciwko telepracy typu: technologia jest za droga lub nie jest wystarczająco dobra. Więc technologia staje się coraz łatwiejsza w użyciu, a odsetek siły roboczej, która jest do niej przyzwyczajona rośnie i pyta się, na czym polega problem, skoro w ten sposób pracują jeszcze przed otrzymaniem pierwszej płatnej posady, zatem dlaczego mieliby wrócić do starych metod tj. pracy w biurze. Oczekuję, że pojęcia „telepraca” i „teledojazdy” w pewnym sensie znikną w ciągu najbliższych lat. Myślałem, że znikną 5 lat temu, ale wciąż trzymają się mocno. Telepraca stanie się po prostu sposobem, w jakim działają firmy, więc przestanie być jakoś szczególnie wyróżniana. Technologia jest lepsza, a ludzie dostrzegają problemy energetyczne. Ropa się skończy w nie tak dalekiej przyszłości. Według moich szacunków przy obecnej stopie zużycia, ropa się skończy w okolicach 2047. Toteż wyraźnie widać, że będzie trzeba zmienić obecny metody postępowania. Im szybciej ta zmiana nastąpi, tym lepiej będzie nam wszystkim.

 

Instalacja komunikator Ekiga na Windows XP

Ostatnio pisałem o przewadze Ekigi nad Skype w rozwiązaniach dla biznesu.  Dziś przedstawię krok po kroku jak zainstalować Ekigę oraz ją skonfigurować z przykładowym polskim dostawcą usług VoIP (ipfon.pl).

Krok 1: Ściągnij Ekigę

Wejdź na stronę http://ekiga.org/download-ekiga-binaries-or-source-code i wybierz instalację dla Windows. Na dzień 14.10.2011 jest to wersja 3.2.7 i waży 17MB.

Krok 2: Uruchom plik .exe

Możesz zobaczyć ostrzeżenie o zabezpieczeniach i nieznanym wydawcy. Mimo to kliknij przycisk „Uruchom”.

Krok 3: Instalacja Ekigi

Otworzy się standardowe okienko instalacyjne. Możesz zostawić inne aplikacje otwarte np. okienko przeglądarki z pomocą instalacji Ekigi.

Zaznacz „Next >”

Jeśli zgadzasz się z licencją Ekigi, zaznacz „Next >”

Wybierz, czy chcesz skrót do Ekigi na pulpicie, w menu Start oraz czy chcesz, by Ekiga uruchamiała się wraz ze startem systemu, a następnie kliknij „Next >”

Wybierz ścieżkę, gdzie chcesz zainstalować Ekigę, a następnie wciśnij „Install”

 

Krok 4: Instalacja biblioteki GTK2-Runtime

Do działania Ekigi potrzebna jest dodatkowa biblioteka GTK2-Runtime. Jeśli nie masz jej już zainstalowanej, po instalacji Ekigi otworzy się przed Tobą kolejne okienko. Nie musisz wyłączać innych aplikacji, by przejść przez kreator instalacji.

Wciśnij „Next >”

Jeśli zgadzasz się z licencją, wybierz „I Agree”

Jeśli sądzisz, że potrzebujesz dodatkowe komponenty, zaznacz je, a następnie kliknij „Next >”

W kolejnym oknie masz do wyboru dodatkowe opcje. Zaznacz, te które są „recommended” i kliknij „Next >”

Wybierz ścieżkę instalacyjną i wciśnij „Install”

Po instalacji ponownie wybierz „Next >”

Po czym jedyne, co Ci zostanie to kliknięcie „Finish”

I jeszcze jedno „Finish”

 

Krok 5: Konfiguracja Ekigi

Po pierwszym uruchomieniu Ekigi pojawi się nam okienko konfiguracyjne, które w ośmio krokach pozwoli nam rozpocząć pracę z Ekigą.

Wprowadź swoje imię i nazwisko lub pseudonim i naciśnij „Forward”

To okienko może być trochę mylące. Tak naprawdę nie należy wprowadzać tu nowych danych, lecz podać login i hasło z Ekiga.net. Ten krok można pominąć i zrobić to później, wystarczy zaznaczyć „bez zapisywania się w darmowej usłudze Ekiga.net”. Niemniej radzę się w niej zapisać prędzej, czy później, by móc rozmawiać za darmo z innymi użytkownikami Ekiga.net oraz by móc uczestniczyć w konferencjach audio. Rejestracja w Ekiga.net jest bardzo prosta. Wystarczy wejść na stronę https://www.ekiga.net/?page=register , wypełnić wszystkie pola (w szczególności podając login do Ekiga.net i hasło), akceptując regulamin i klikając przycisk „submit”. I gotowe! Tylko jeśli mamy login i hasło do Ekiga.net, to wprowadzamy je w tym kroku konfiguracji.

Ekiga CallOut to płatna usługa dzwonienia na telefony stacjonarne i komórkowe. Zaznaczamy, że jej nie chcemy. Lepiej skorzystać z polskich dostawców usług VoIP, ponieważ księgowanie faktur będzie łatwiejsze. W przypadku tej instrukcji korzystam z Ipfon.pl.

Nic nie zmieniamy i klikamy „Forward”.

Ponownie bez zmian.

Komputer, który nie posiada kamerki internetowej domyślnie wybierze tzw. „Moving Logo”. Jeśli mamy kamerę wideo należy ją wybrać z rozwijanej listy, po czym wcisnąć „Forward”.

Ostatni krok konfiguracji to de facto podsumowanie poprzednich kroków. Jeśli wszystko się zgadza, wybieramy „Apply”.

Krok 6: Dodawanie kont SIP

Po konfiguracji Ekigi musimy dodać konta SIP, by móc wykonywać połączenia.

Tak wygląda okienko Ekigi bez kontaktów oraz bez żadnej sieci SIP. Wybieramy „Edycja”, a następnie „Konta”.

Jeśli podczas konfiguracji wybraliśmy opcję nierejestrowania się w Ekiga, wówczas nic nie będzie się nam wyświetlać. Na powyższym screenie jest sytuacja, kiedy podczas konfiguracji zostało podane złe hasło do konta Ekiga.net, dlatego stan mówi „Nie można się zarejestrować”. By wprowadzić nowe konto Ekiga.net wchodzimy w „Konta”, a następnie wybieramy pierwszą opcję „Dodaj konto Ekiga.net”. Jeśli podaliśmy jedynie złe hasło wystarczy, że klikniemy na nazwę Ekiga.net w wierszu prawym przyciskiem myszy, wybierzemy „Edycja” i w zakropkowane miejsce wpiszemy poprawne hasło.

Zdecydowaliśmy się na dodanie nowego konta Ekiga. Wystarczy, że podasz nazwę użytkownika i hasło, które wybrałeś podczas rejestracji w Ekiga.net i klikniesz „OK”

By dodać inne konto SIP niż Ekiga.net, musimy wrócić do okienka z kontami, wybrać „Konta”, a następnie „Dodaj konto SIP” (trzecie od góry). Wówczas pojawi się takie okienko, jak na powyższym screenie. W naszym przykładzie dodamy konto w Ipfon.pl, ale dodanie innych operatorów VoIP działających na protokole SIP odbywa się analogicznie. Najpierw wprowadzamy nazwę konta SIP – nazwa może być dowolna. Ja wybrałem Ipfon, by wiedzieć dokładnie, co to za konto. Jako rejestrator należy wprowadzić „sip.ipfon.pl”. Użytkownik oraz użytkownik uwierzytelnienia są tym samym i należy wprowadzić tu Twoją nazwę użytkownika w Ipfon.  Na końcu wprowadzamy hasło. W tej instrukcji nie podam, jak się rejestruje u operatorów VoIP, ponieważ zakładam, że jest to w gestii użytkownika.

Po dodaniu obu kont (Ipfon i Ekiga) możemy dzwonić. W głównym okienku Ekigi wybieramy zakładkę panel wybierania. Jeśli chcemy dzwonić na numery stacjonarne lub komórkowe, wybieramy ipfon, a jeśli chcemy rozmawiać z innymi użytkownikami Ekigi wybieramy Ekiga.net. Tuż pod górnym menu znajduje się miejsce do wprowadzania numerów. BARDZO WAŻNE: wszystkie numery w Polsce poprzedzamy kierunkowym „0048”, więc jeśli dzwonić na polski numer komórkowy 123 456 789, numer w Ekidze będzie wyglądał tak: „sip:0048123456789@sip.ipfon.pl”. Jeśli natomiast dzwonimy do kolegi z pracy, Jana Kowalskiego, wówczas numer może wyglądać tak: „sip:jkowalski1980@ekiga.net”.

Czy Ekiga jest lepszym rozwiązaniem dla firmy niż Skype?

Ekiga to softphone (oprogramowanie, które umożliwia rozmowy telefoniczne bez dodatkowego hardware’u), który może służyć także jako komunikator VoIP. Ekiga jest wolnym oprogramowaniem i obsługuje protokoły SIP i H.323.

Ekiga alternatywą dla Skype?

Prawdopodobnie najpopularniejszym komunikatorem VoIP na świecie jest Skype. Jeden z najnowszych nabytków Microsoft może się pochwalić liczbą ponad 520 mln zarejestrowanych kont (dane za trzeci kwartał 2009), a w marcu 2011 ogłoszono rekord mówiący, że w tym samym czasie ze Skype naraz korzystało około 30 mln użytkowników (dziennie ze Skype korzysta średnio 42 mln użytkowników wg danych za trzeci kwartał 2009) . Nie da się ukryć, że Skype zrewolucjonizował podejście do rozmów na odległość wprowadzając do nich przymiotnik „darmowe”. Naturalnie nie twierdzę, że Skype był pierwszym tego typu projektem, ale jako pierwszy przyjął się na tak masową skalę.  Ze Skype korzystają całe rodziny, nawet osoby, które generalnie nie znają się na technologii. Główną zaletą Skype jest prostota – instalujesz, a potem dzwonisz. Trzeba jednak podkreślić, że Skype jest komercyjnym przedsięwzięciem i domyślnie jego celem jest zarobienie pieniędzy dla właścicieli. Na szczęście zdecydowano się na model freemium tj. wprowadzono dodatkowe płatne możliwości, ale podstawowe funkcje pozostały nieodpłatne.

Ekiga od strony technicznej znacznie różni się od Skype. Po pierwsze kod źródłowy Ekigi jest otwarty i każdy może z niego korzystać, natomiast kod Skype jest zamknięty i chroniony przez właścicieli. Ekiga obsługuje m.in. protokoły SIP oraz H.323, natomiast połączenia między użytkownikami Skype opierają się na tzw. „protokole Skype”, który działa na zasadzie P2P (Skype Connect korzysta współpracuje z protokołem SIP, ale sam Skype nie oferuje bezpośrednio obsługi tego protokołu). Na korzyść Skype przemawia szyfrowanie rozmów, co się nie odbywa w Ekidze. Jednak Skype wspiera przede wszystkim system operacyjny Windows, a wersje na Linuks są traktowane po macoszemu, w przeciwieństwie do Ekigi, która wspiera zarówno Windows, jak i Linuks.

A jak to wygląda od strony użytkownika? Ekigę i Skype porównałem w poniższej tabelce:

Ekiga

Skype

Darmowe rozmowy między użytkownikami aplikacji

Tak

Tak

Czat

Tak

Tak

Wideorozmowy

Tak

Tak

Konferencje audio

Tak (w ramach Ekiga.net)

Tak

Konferencje wideo

Nie

Tak, ale płatne

Połączenia telefoniczne na stacjonarne i komórkowe

Tak, ale płatne wg cennika wybranego operatora VoIP

Tak, ale płatne

Możliwość odbierania połączeń od telefonów stacjonarnych i komórkowych

Tak, ale płatne wg cennika wybranego operatora VoIP

Tak, ale płatne i tylko dzięki Skype Connect (które wymusza skonfigurowanie telefonii VoIP przez innego dostawcę)

 

Z powyższego porównania wynika, że Skype posiada przewagę nad Ekigą jeśli chodzi o funkcjonalności. Szczególnie jest to istotne, jeśli chodzi o konferencje. Warto jednak podkreślić, że istnieją darmowe aplikacje do konferencji audio i wideo, które mogą zastąpić tą płatną (w przypadku wideo) funkcjonalność Skype. Jeśli korzystamy z komunikatora w celach prywatnych, Skype znowu jest lepszym rozwiązaniem, ponieważ wiele osób już go zainstalowało, a zdecydowania większość o nim słyszała. Innymi słowy, Skype posiada masę krytyczną użytkowników. W przypadku Ekigi należałoby nie tylko ją zainstalować i skonfigurować, lecz również przekonać inne osoby, by to zrobiły.

W czym Ekiga jest lepsza od Skype?

Ekiga może jednak stanąć w szranki ze Skype, jeśli chodzi o rozmowy biznesowe.

Po pierwsze Ekiga umożliwia elastyczność w wyborze operatora telefonii VoIP, więc możemy zawsze zmienić operatora na takiego, który oferuje tańsze połączenia. W przypadku Skype jesteśmy skazani na Skype.

Po drugie łatwo i tanio możemy posiadać numer telefonu, na który będziemy otrzymywać połączenia przychodzące od telefonów stacjonarnych i komórkowych. Skype bezpośrednio NIE OFERUJE takiej możliwości, co go dyskwalifikuje, jeśli potrzebujemy numer, na który będą dzwonić klienci.

Po trzecie należy porównać ceny. Skoncentrujmy się na połączeniach wychodzących. Porównam wyłącznie cennik Skype na rozmowy w Polsce z cennikiem przykładowego operatora VoIP (wybrałem ipfon.pl).

Skype

Ipfon

W ramach sieci

Za darmo

Za darmo

Na stacjonarne

0,08 PLN

0,07 PLN

Na komórkowe

0,85 PLN

0,25 PLN
0,72 PLN (Play)
0,85 PLN (CenterNet)

Wszystkie ceny netto. Cenniki na dzień 14.10.2011

Po czwarte mała popularność Ekigi to także jej zaleta. Opierając telefonię VoIP w firmie na softphonie Ekigi można być prawie pewnym, że pracownicy będą korzystali z Ekigi wyłącznie do telefonów służbowych. W przypadku Skype łatwo można byłoby zaimportować listę prywatnych kontaktów i np. czatować ze znajomymi.

Po piąte wybór polskiego operatora VoIP oznacza faktury wystawiane przez polski podmiot, więc proste rozliczanie VAT. Skype wystawia faktury z 15% VAT-em właściwym dla Luksemburga, co wymusza dodatkowy czas na poprawne zaksięgowanie faktur z zagranicy.

WNIOSEK: W przypadku rozmów prywatnych Skype ma przewagę nad Ekigą, ale jeśli chodzi o rozwiązanie dla firm to duet Ekiga + dowolny polski operator VoIP zdecydowanie przebijają ofertę Skype. Jedynym wyraźnym minusem jest brak możliwości organizowania konferencji wideo, ale w tym celu można korzystać np. z anymeeting.com , czy presentonlinenow.com, który umożliwiają wirtualne spotkanie bez dodatkowych opłat.

Umowa o telepracę

Od 2007 Kodeks pracy reguluje telepracę. Wpływa to na także na kształt umowy o pracę z telepracownikiem.

Kiedy należy wprowadzić umowę o telepracę?

Kodeks pracy zgodnie z art. 675 § 1 mówi, że telepraca zachodzi w przypadku (1) regularnego wykonywania pracy (2) poza zakładem pracy. Nie definiuje jednak dolnej granicy, od której obowiązkowo należy zmienić dotychczasową umowę o pracę. Jednak ze względu na ochronę interesów zarówno pracownika, jak i pracodawcy umowę warto zmodyfikować, jeśli wymiar telepracy wynosi co najmniej 1 dzień w tygodniu. W takiej umowie należy zaznaczyć w jakim wymiarze oraz w jakie dni pracownik teleprac uje, a kiedy pracuje w zakładzie pracy.

Nazwa umowy

Ustawodawca nie wymaga zmiany nazwy umowy, więc może pozostać „umowa o pracę”. Dodatkowej wskazówki należy szukać w art. 22 § 11, który mówi, że mówi, że jeśli spełnione są odpowiednie warunki, to mamy do czynienia z zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, niezależnie od nazwy. Wątpliwości może budzić, czy wyznaczając miejsce pracy w sposób negatywny („pracownik pracuje poza zakładem pracy”) można mówić o tym, że spełnione są warunki z art. 22 § 1. Ponieważ telepraca jest regulowana przez Kodeks pracy, więc należy przyjąć, że według ustawodawcy w przypadku telepracy również możemy mówić o zatrudnieniu na podstawie stosunku pracy. Reasumując wybór nazwy umowy między „umowa o pracę” lub „umowa o telepracę” jest kwestią drugorzędną i właściwie nie ma znaczenia.

Dodatkowe elementy w umowie

Zgodnie z art. 6710 w umowie regulującej telepracę należy dodatkowo zamieścić :

  • Jednostkę organizacyjną pracodawcy, w której strukturze znajduje się telepracownik. W przypadku braku jednostek organizacyjnej należy napisać, że firma nie posiada jednostek organizacyjnych.
  • Wskazanie osoby lub organu odpowiedzialnego za kontakt z telepracownikiem.

Ustawodawca nie uwzględnił możliwości telepracy naprzemiennej. Z przepisów można zrozumieć, że prawodawca założył, że albo pracownik w pełnym wymiarze czasu telepracuje lub stosuje pracę typową. W praktyce biznesowej znacznie częstsze jest umożliwienie telepracy 2-3 dni w tygodniu. Naturalnie można zawrzeć dwie osobne umowy, ale to mija się z celem. Lepsza jest jedna umowa, należy jednak w niej określić kiedy i gdzie pracownik telepracuje oraz kiedy i gdzie wykonuje pracę typową.

Osobna umowa

Prawodawca wskazuje, że telepracownik oraz pracodawca mogą w odrębnej umowie określić:

  • zakres ubezpieczenia oraz zasady korzystania ze sprzętu firmowego, a w przypadku korzystania ze sprzętu własnego przez pracownika wysokość ekwiwalentu,
  • sposób komunikacji,
  • zasady kontroli.

Ważne, by ta odrębna umowa była ważna tylko podczas trwania obecnej umowy o pracę i taki zapis w tej umowie warto dodać.  Oznacza to, że każda zmiana umowy o telepracę, wiązałaby się z ponownym zatwierdzeniem zasad z osobnej umowy.

Więcej o prawie w telepracy znajdziesz w poradniku o prawach telepracownika.

Praca zdalna przyszłości

W definicji telepracy możemy przeczytać, że o pracy zdalnej mówimy, gdy spełnione są następujące warunki:

  1. Praca wykonywana jest poza zakładem pracy.
  2. Wyniki pracy przesyłane są elektronicznie lub za przez telefon.

Drugi warunek implikuje, że rezultaty telepracy są niematerialne i nie wymagają kontaktu fizycznego. To akurat jest niezmiennie i będzie właściwie dla telepracy przez cały czas jej funkcjonowania. Zmieniać natomiast się będzie długość listy zawodów, które nadają się do telepracy. Oczywiście ta lista będzie rosnąć, a to za sprawą postępu technologicznego. Myślę, że zmiany nie będą tak widoczne? A co powiecie na chirurga… zdalnego?

Operacje na odległość (teleoperacje)

Chirurgia zdalna (z ang. Remote surgery lub Telesurgery) to już nie science-ficton. Jedna z pierwszych operacji zdalnych została wykonana w 2001. Chirurg z Nowego Jorku operował pacjenta, który znajdował się we Francji. Pacjenta i lekarza oddzielał Ocean Atlantycki, a mimo to operacja zakończyła się powodzeniem.

Naturalnie, by operacja w ogóle mogła być przeprowadzona w ten sposób potrzebny jest odpowiedni sprzęt, o którym więcej może się dowiedzieć z poniższych filmów.

Na filmie zobaczycie urządzenia niezbędne do teleopracji oraz dowiecie się m.in. że koncepcja chirurgii na odległość powstała w latach osiemdziesiątych XX wieku w ramach jednego z projektów amerykańskich agencji wojskowej DARPA (która stworzyła również podwaliny obecnego Internetu). Projekt służył temu, by chirurg mógł przeprowadzić operację na polu bitwy równocześnie będąc w bezpiecznym miejscu.

Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Remote_surgery

Co dalej? Awatary zamiast ludzi?

Technologia tanieje w zatrważającym tempie. Obecnie robot potrzebny do przeprowadzenia operacji na odległość kosztuje ponad milion USD. Z czasem jednak, kiedy jego cena zacznie się zmniejszać będą tworzone wariację tego sprzętu i mogą powstać maszyny np. do przeprowadzenia masażu lub ścięcia fryzury na odległość. Skoro obecnie praca chirurga może być prowadzona na odległość, to technologia na pewno umożliwiałyby zdalną pracę masażyście lub styliście. Barierą pozostaje rachunek ekonomiczny. Kto wie, może za kilkanaście lat, fryzjerzy będą obsługiwali klientów zdalnie? Pytanie jak długo jeszcze będzie potrzebny człowiek…

Praca zdalna szansą dla młodych mam

Bycie mamą potrafi absorbować bardziej niż jedna praca na etat, dlatego myślenie, że telepraca umożliwi godzenie opieki na dzieckiem i kariery zawodowej to mrzonki. Niestety nieudane doświadczenie z pracą zdalną może zniechęcić zarówno młodą mamę, jak i pracodawcę. Jak skutecznie pogodzić obowiązki służbowe i macierzyństwo, dzięki telepracy?

Ciąża a stres

Stres negatywnie wpływa na dziecko w trakcie ciąży. Istnieje realne ryzyko, że w wyniku przepracowania przyszłej mamy, dziecko odniesie poważne uszczerbki na zdrowiu. Niestety w niektórych wypadkach także permanentnie. Nie może więc dziwić, że część kobiet w obawie o zdrowie dziecka idzie na zwolnienie chorobowe na wczesnym etapie ciąży.

Wiadomo, że życie i zdrowie dziecka jest najważniejsze, i nawet pracodawca nie będzie tego negował, jednak nie zawsze traktuje on decyzje o urlopie chorobowym jako uzasadnioną. W najlepszym wypadku uważa przyszłą matkę za przewrażliwioną, w najgorszym ma ją za krętaczkę, której po prostu nie chce się pracować. Są kobiety, które pracują do ostatniego dnia ciąży i są też takie, które biorą zwolnienie jeszcze zanim ciąża jest widoczna.  To sytuacje skrajne, a przecież można znaleźć rozwiązanie, których wszystkich zadowoli. Nazywa się „telepraca”.

Przejście na telepracę podczas ciąży pokazuje pracodawcy, że pracowniczce zależy na pracy, a jej samej, że pracodawca rozumie i akceptuje, że przyszła mama obawia się komplikacji. Praca w domu dostarcza także przyszłej mamie zajęcia, by jej myśli nie zajmował jedynie poród. Dla pracodawcy jest to z kolei test na telepracę (o ile wcześniej w firmie nie była stosowana), który jest podyktowany okolicznościami.

Między dzieckiem a pracą

Jakiś czas po porodzie, młoda mama zaczyna zastanawiać się nad powrotem do pracy. Z drugiej strony może bać się powierzać dziecko w obce ręce lub może zabrakło miejsca w żłobku. Niezależni od powodu, stoi przed dylematem, na jakich zasadach powrócić do pracy.

Jeśli doświadczenia z pracy zdalnej podczas ciąży były udane, warto wrócić do takiej formy wykonywania obowiązków służbowych. Tutaj ważna uwaga: nie da się dobrze pracować i zajmować dzieckiem w tym samym czasie! Należy znaleźć opiekunkę do dziecka, nawet jeśli mama i dziecko znajdują się pod tym samym dachem.  W przeciwnym wypadku to po prostu nie wypali, a jakość pracy będzie dramatycznie niska. Dziecko jest absorbujące czasowo, wymagające i pod żadnym pozorem nie zrozumie, że „mamusia musi trochę popracować”. Opiekunka do dziecka to najlepsze rozwiązanie. Dzięki temu, że mama będzie w domu zawsze będzie mogła mieć oko na opiekunkę, a w przerwach od pracy cieszyć się swoim oseskiem. Badania wykazały, że 91% osób, które telepracuje i wspiera opiekę nad bliskimi, uważa, że praca zdalna im w tym pomogła [1].

[1] Źródło: GSA The benefits of telework